Nowojorczycy idący ulicą, to ludzie o zamglonym wejrzeniu- cechuje ich naturalna, być może konieczna obojętność wobec innych. Nieważne np. jak wyglądacie. Ekstrawaganckie stroje, wymyślne fryzury, koszula z wulgarnym napisem- nikt nie zwraca na to uwagi. Tak to w Księżycowym pałacu P. Auster ujął. Trudno o lepsze podsumowanie, kiedy tutaj każdy patrzy pod swoje nogi. Miks nacji, stylów i zachowań jest na tyle bogaty, że mało co może jeszcze szczerze zdziwić. Friendsi pozdrawiają!
Leave a CommentKategoria: USA
22 sierpnia 2013 Okres planowania podróży po Stanach to pytania ze strony campowych towarzyszy: a właściwie po co do tej Filadelfii jedziecie? Wśród tamtejszych miasto nie cieszy się chyba zbytnią popularnością, ale z polskiego punktu widzenia w żadnym wypadku nie wydaje się być zaściankowe. A chociażby! Nam było po drodze. Miasto jest położone na trasie Waszyngton- Nowy Jork, aż żal się nie zatrzymać. Po philly-cheese-steaka za radą Amy przyjechałyśmy. Zagryzałyśmy nim historię: a to deklaracja niepodległości, a to kongresy kontynentalne. W końcu…
read more Streets of Philadelphia
Leave a Comment18 sierpień 2013 Zanim zdjęcia, widokówki, to co miłe i przyjemne dla oka- muszę nadmienić, że człowiekowi ekscytacja czasem zdrowy rozsądek odbiera. I to po całości. Teraz wspominam to jak najprzyjemniejszy moment z dzieciństwa, do którego mogę wracać, dorabiać historie, tu dodać, tam ująć, bo większość szczegółów z czasem uciekła, a zostały tylko najsilniejsze odczucia. Było jak było- tyle, że w pewnym momencie groźnie. Więc słuchaj: w szale planowania naszych podróży i wyszukiwania okazyjnych biletów nie wzięliśmy pod uwagę, że…
read more U progu San Francisco
Leave a Comment16 sierpień 2013, mogłabym na potrzeby chwili stworzyć mniej lub bardziej prawdziwą teorię, która jasno wskazywałaby na szczytne cele naszej podróży do Santa Monica, ale nie czarujmy się: chcieliśmy się po prostu wygrzać i lenić przez pół dnia, odespać w słońcu wszystkie jet lagi, noce, gdy nie zmrużyliśmy oka albo te, podczas których udało nam się je ledwo przymknąć, a już dzwonił budzik, że czas się zbierać; chcieliśmy jak klasyczni plażowicze szerokich połaci piachu, wielkich fal w oceanie i świętego…
Leave a CommentNie mam pojęcia skąd się u mnie wzięło przekonanie o tym, że Los Angeles rozczarowuje, że jest przereklamowane i przebywanie tam nie jest tak fascynujące i kuszące jak samo marzenie o nim. Teraz bardziej niedowierzanie niż rozczarowanie jest mi bliskie. Patrzę na zdjęcia i szkoda mi tych myśli i niewykorzystanych szans. Bo jasno i otwarcie trzeba sobie powiedzieć, że zwiedzanie LA w naszym wydaniu nie tyle się nie udało, co było bardzo wybiórcze i pobieżne. Od początku wdarł się chaos, swego rodzaju…
Leave a CommentDo Venice Beach docieramy dopiero po południu, nieopatrznie zakładając, że to Santa Monica godna jest tego, żeby tam swój smażing plażing i leżing uprawiać. Fatalny błąd.
Leave a Comment14 sierpień 2013 Cztery autobusy chińczyków i nas siedmiu polskich boroków- ruszamy o świcie z Las Vegas w kierunku Arizony. Chcemy zdążyć przed tłumami i przed upałami. Na terenie rezerwatu plemienia Nawaho można się poruszać tylko ichnymi pojazdami, więc przesiadamy się w połowie drogi i powoli przez te wyboje zmierzamy do zachodniej części Wielkiego Kanionu, który już gdzieś tam z daleka się wyłania. Trochę zaspana jeszcze jestem, trochę nie mogę wyjść z podziwu i trochę nie dowierzam, że TU jestem,…
read more Arizona dream. Wielki Kanion
Leave a Comment12 listopad 2013 Już na lotnisku witają nas automaty do gry: chyba dobrze trafiliśmy. Przemarznięci za sprawą klimatyzacji, trochę zmęczeni, do tego zegarek znów nam przestawili trzy godziny do tyłu. Niby na plusie, ale wahania czasowe są częste i znaczne, a koniec końców i tak przyjdzie nam oddać te godziny. Po przekroczeniu progu lotniska gorące powietrze bucha nam w twarz. W okolicach północy są trzydzieści trzy stopnie, jeden terminal od drugiego dzielą kilometry pokonywane autobusem, a my spieszymy na tropicana…
Leave a CommentPakujemy te nasze dwadzieścia trzy kilo, każdy w pośpiechu, bo niemal ostatni opuszczamy camp. Nagle pusto i cicho się zrobiło: żadnego porannego good day sunshine echem roznoszącego się po całym campie, stukotów i tupotów ani obaw, że zaraz nam sufit na głowę spadnie, kiedy stado camperów się nad nami przetoczy. Czym prędzej się wynosimy, bo duchem i pustką wieje. Niby szkoda, ale w sumie to nie żal, chyba wszyscy jesteśmy zmęczeni, bo wiesz: ileż można? Kiedy my tu takie plany! Kolejnego dnia…
Leave a Comment