Jak mówię Tbilisi to myślę drewniane balkony, pięknie odnowione w części pod wzgórzem Narikale albo okrutnie zrujnowane przy Asatiani. To coś nowego, czego w żadnym innym mieście jeszcze nie widziałam. Myślę o mieście, które zobaczyliśmy w ostatnich dniach naszego pobytu w Gruzji. Gwarne i ruchliwe, a nie wyludnione jak niedzielnego (wczesnego) poranka, kiedy w nim wylądowaliśmy. Tak je widzę i pamiętam jak na tych zdjęciach.

niesamowite, aż chce się tam jechać to zobaczyć
do zrobienia 🙂
Rzeczywiście na zdjęciach prawie nie ma ludzi, daje się zauważyć ich obecność przez suszące się ubrania 🙂
Fajny klimat ażurowości, delikatności, przez to jeszcze bardziej odrealniony
(Malta jest krajem balkonów, innych w charakterze, ale też są niesamowite)
O dziwo w tych uliczkach nie było ich zbyt wielu, nie wiem czy to ze względu na porę dnia, czy inne zajęcia. Ale nie ukrywam, że do fotografowania to nawet lepiej.
O Malcie jeszcze w ten sposób nie słyszałam, może w takim razie uda mi się szybciej tam nogę postawić 🙂