Sobota w Antwerpii to sprawunki. Meir pęka w szwach, a tuż za nim na Theaterplein miejscowi sprzedawcy rozkładają swoje stragany i oferują wszystko, co w kuchni przydać się może. Dostaniemy tam nie tylko świeże warzywa- choć po te radziłabym jednak kierować się do dzielnicy imigrantów (gdzie po sprawunki?)- ale także wszelakie bakalie, suszone owoce, o które w zwykłym supermarkecie nieraz trudno. Na domiar dobrego- wszystkiego możemy spróbować wcześniej i nikt nam za to po łapach nie da.
Nawet, jeśli nie planujemy robić zakupów, warto się wybrać po świeżego marokańskiego naleśnika (3,50 euro), którego zawartość sami możemy wybrać: od serów, przez oliwki po suszone pomidory. Co kto lubi.
Miejsce rozpoznamy bez problemu: kolejka ciągnie się przez całą długość stoiska. Idzie szybko, bo organizacji można sprzedawcom pozazdrościć.
Decem trzyma świeżą miętę. Wyprawa po sprawunki to w naszym wydaniu zawsze wyprawa po świeżą miętę, którą po obiedzie zwykłyśmy zaparzać, a w gorące dni dodawać do wody i cytryny.
Be First to Comment